Co zabija motywację Twojego dziecka?
Jak pomóc własnego dziecku w rozwoju jego potencjału? Jaki jest sekret motywacji u najmłodszych? Jak wychowanie i edukacja potrafią zabić ciekawość i motywację młodych ludzi?
Tak wiele mówię o wewnętrznej motywacji w kontekście dorosłych. To od niej zaczyna się każde działanie. Motywacja wewnętrzna jest impulsem, iskrą, napędem do działania!
A jak wygląda motywacja wewnętrzna u dzieci? Dzieci, podobnie jak dorośli, są w nią wyposażone. Zauważ, że od maleńkości dziecko jest ciekawe świata, pragnie odkrywać, działa w oparciu o samo-ukierunkowanie. Pokonuje trudności, często odważnie sięga po to, czego chce, ma pasje (czasem zbyt jest ich zbyt wiele naraz lub zmieniają się zbyt często, lecz pamiętaj o tym, że dziecko, które się rozwija, zwyczajnie poszukuje). Jeśli chcemy wspierać, a nie zabijać motywację u naszych dzieci, powinniśmy pomagać im podążać w kierunku tej autonomii i mistrzostwa.
Nagrody i kary – Czy nagradzać dziecko?
Nim przejdę do przykładów motywowania dzieci w domu i w szkole, najpierw kilka słów o znanym Ci systemie kar i nagród. Nagrody to pozorni wzmacniacze motywacji. Tak naprawdę zamiast nieść zachętę i przynieść efekty – potrafią popsuć naturalną chęć dziecka do odkrywania, zaangażowania, włożenia wysiłku. Nagroda zabija wewnętrzną motywację. Gdy dziecko zaczyna działać głównie dla nagrody, działa pod pewnego rodzaju presją. Działa „motywując się” zewnętrznym czynnikiem, zamiast kierować się chęcią, siłą, wiarą w swoje umiejętności.
„Powiedz wierszyk, a dostaniesz piękny dyplom” – słyszy przedszkolak, który prawdopodobnie po tym dniu straci zainteresowanie wierszykami.
Już od dawna nawet w świecie dorosłych powtarza się, że nagrody potrafią zdziałać więcej szkody, niż pożytku. Skoro wiemy, że na menedżerów nie działa metoda kija i marchewki, to dlaczego stosujemy tę strategię na własnych dzieciach?
„Zjedz do końca, a wyjdziesz na podwórko.”
„Jak dostaniesz piątkę ze sprawdzianu z angielskiego, to dam Ci ekstra kieszonkowe.”
„Jak pomożesz siostrze posprzątać pokój, to kupię Ci tę grę.”
To klasyczne przykłady działania „jeśli… to…”.
Jako rodzice i nauczyciele warto byśmy zastanowili się:
- Czy to nie brzmi jak szantaż?
- Czy w tej sytuacji lęk przed porażką zajmuje miejsce naturalnej motywacji?
- Czy chcesz od małego pielęgnować w dziecku interesowność?
- Czy nie mylisz celów, którymi dziecko ma się kierować?
Czy nie lepiej, by dziecko zjadło obiad do końca, aby mieć siłę… by pouczyło się więcej do sprawdzianu, bo wtedy mama będzie dumna i na wakacjach będziemy mogli popróbować rozmawiać po angielsku… by pomogło rodzeństwu, bo jest młodsze i dobrze jest pomagać sobie nawzajem…?
Uważajmy więc na zabójcze nagrody i pozorne cele. Umiejętność rozróżniania ich od prawdziwej i skutecznej motywacji ma ogromne znaczenie i może wpłynąć na przyszłość Twojego dziecka.
Jak chwalić dziecko?
Kolejna lekcja do odrobienia dla rodziców i nauczycieli to chwalenie dzieci. Pochwały nie są w same w sobie czymś groźnym, czy negatywnym. Pozwalają udzielić dzieciom informacji zwrotnej oraz zachęty. Łatwo jednak zmienić pochwałę w nagrodę typu “jeśli… to…”. Wówczas jesteśmy o krok od stłamszenia kreatywności oraz motywacji wewnętrznej dziecka. Jak zatem udzielać pochwał we właściwy sposób?
- Chwal wysiłek, a nie inteligencję. Unikaj mówienia do dziecka, jakie jest mądre. Badania psycholożki Carol Dweck wykazały, że dzieci chwalone za to, że “są mądre”, przy każdym kontakcie obawiają się, by nie wyjść na głupka. Opierają się przy tym nowym wyzwaniom i wybierają najłatwiejszą drogę. Z kolei dzieci chwalone za konkretny wysiłek rozumieją, czym jest ciężka praca, podejmują się chętnie nowych wyzwań, dążąc do mistrzostwa.
- Chwaląc, bądź konkretny. Unikaj ogólników. Pochwała może być cenną zachętą. Udzielaj więc użytecznych informacji zwrotnych.
Chwal na osobności. Ponownie wracamy do sytuacji z nagrodami. Pochwała udzielona publicznie może przerodzić się z wartościowej informacji zwrotnej w publiczne dowartościowanie. Udziel pochwały na osobności. - Chwal tylko wtedy, masz powód. Dzieci są bystre i potrafią rozpoznać, kiedy są nadmiernie chwalone. Chwal tylko szczerze i kiedy dziecko na to zasłużyło. Fałszywe pochwały nie są nikomu do niczego potrzebne.
Kieszonkowe – dawać, czy nie dawać?
Dawać. Kieszonkowe dla dziecka to namiastka autonomii. Własna, niewielka suma pieniędzy uczy dziecko oszczędzania, podejmowania decyzji odnośnie tego, na co je wyda. Kieszonkowe uczy odpowiedzialności. To, co jako rodzice robimy niewłaściwie pod kątem kieszonkowego, to łączenie go z obowiązkami domowymi. Wiązanie pieniędzy z utrzymaniem porządku w domu sprawia, że dziecko motywuje system nagrody “jeśli…to…”. Nie dziwmy się więc później, że nasze pociechy same z siebie nie mają ochoty nam pomóc w nakryciu do stołu, wyniesieniu śmieci, czy odkurzaniu. Jeśli sami uczymy je, że sprzątanie to transakcja wiązana kończąca się otrzymaniem “wynagrodzenia”. Zapłata za dobrze wykonaną pracę to jedno. A wzajemna pomoc w rodzinie, polegająca czasem na tym, że wspólnie dbamy o nasz dom, zachowanie w nim porządku to drugie. Nie mieszajmy tych dwóch rzeczy, jeśli chcemy, by nasze dzieci były zmotywowane do pomagania.
Zadania domowe – złodzieje czasu i zabójcy autonomii?
Ten trzyczęściowy test przy zadawaniu prac domowych, który zaraz przedstawię, zaczerpnęłam z książki Daniela H. Pinka “Drive”. Celem przedprowadzenia testu jest weryfikacja, czy zadanie domowe naprawdę pomoże uczniom się uczyć, czy jedynie zabierze im cenny, wolny czas, w służbie fałszywego poczucia dyscypliny? Jesteś nauczycielem? Zadaj sobie te 3 pytania:
- Czy daję uczniom chociaż trochę autonomii w tym, jak I kiedy odrobić to zadanie?
- Czy to zadanie propaguje mistrzostwo, podsuwając nowatorski, zajmujący temat (w przeciwieństwie do pamięciowego przetwarzania czegoś, co już zostało przerobione w klasie?
- Czy moi uczniowie rozumieją cel tego zadania? To znaczy, czy są w stanie zrozumieć, w jaki sposób odrobienie tego dodatkowego zadania w domu przyczyni się do szerszej działalności, w jaką zaangażowana jest klasa?
Jeśli odpowiedź na krótekolwiek z tych pytań brzmi “nie”, czy możesz jakoś przerobić to zadanie? I pytanie do rodziców: czy zaglądacie od czasu do czasu do zeszytów swoich dzieci? Czy sprawdzacie, co czy zadania domowe Waszych pociech propagują podporządkowanie, czy zaangażowanie?
Szkoda czasu naszych dzieci na bezsensowne zadania.
Zachęcaj dziecko do mistrzostwa
Szkoła często naucza, zamiast sprawiać, by dzieci się uczyły. Nauczanie a uczenie się to dwie różne sprawy. To odkrycie zapoczątkowało w Stanach Zjednoczonych tzw. unschooling, czyli od-szkalnianie i pomógł rozwinąć się edukacji domowej. Unschooling propaguje autonomię I pozwala dzieciom uczyć się tego, co i jak chcą. Spędzają nad interesującym je tematem tyle czasu, ile potrzebują. Być może od-szkalnianie z różnych powodów nie jest dla Ciebie i Twoich dzieci. Moje obie córki chodzą do szkoły bazującej na formalnym programie nauczania. Warto mimo wszystko zainteresować się innowacyjną edukacją.
Na początek polecam Ci to wystąpienie na TEDx, które wyjaśnia, co szkoła robi z mózgami dzieci i jak wykorzystywać potencjał umysłów i rozwijać indywidualne talent.
Jak widzisz, standaryzacja, podporządkowanie oraz rutyna potrafią skutecznie podkopać motywację u naszych dzieci. To dotyczy sytuacji mających miejsce w szkołach, jak i w domach. Dzieci naturalnie chcą rozwijać się w jednych dziedzinach, a w innych opuszczają. Zupełnie jak dorośli. Dlatego to, czego potrzebują najbardziej to… nasza akceptacja. Dziecko nie musi być dobre we wszystkim, co robi, mieć znakomitych ocen we wszystkich przedmiotach w szkole. Pozwól mu rozwijać się i angażować zgodnie z jego naturalnymi potrzebami. I pamiętaj, że dobre rady i zbytnia kontrola rodzicielska oraz nauczycielska bywają zabójcze podobnie jak nagrody, kary i napominanie.
⇒ Jeśli interesuje Cię temat wewnętrznej motywacji, zapraszam na Cię do obejrzenia wideo,
w którym mówię, jak działa motywacja i jak motywować się, żeby osiągać cele:
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!